4.14.2008

Patron całkiem nowoczesny

Żył zaledwie 24 lata, ale to wystarczyło, aby dojść do świętości. Nazwany przez Ojca Świętego Człowiekiem ośmiu błogosławieństw - kto to taki? Mowa o błogosławionym Piotrze Jerzym Frassati (po włosku Pier Giorgio Frassati).
Urodził się w Turynie we Włoszech w 1901r., i tam też zmarł 4 lipca 1925r. Był młodzieńcem silnym i wysportowanym. Chodził zawsze uśmiechnięty i radosny, bo tym który dawał mu siły był Pan Jezus. Bardzo ważna była dla niego Eucharystia, którą przyjmował codziennie. Zgodnie z ówczesnym zwyczajem poszczenia, do momentu przyjęcia Komunii Świętej, Błogosławiony często nic nie jadł aż do południa, kiedy uczestniczył we Mszy.
Jego wielkie miłosierdzie, jakie okazywał biednym i chorym przynosiło mu sławę w całym Turynie. Często widziano go z jakimiś paczkami, w których miał odzież, lekarstwa, żywność, zabawki i książki - wszystko dla ludzi potrzebujących. Jego miłość do bliźnich była tak wielka, że nie bał się opiekować ludźmi chorymi na zaraźliwe i śmiertelne choroby. Sam robił im zastrzyki, aplikował leki i obmywał. Nie było człowieka w Turynie, którego zostawiłby bez pomocy. Jeśli nie mógł pomóc od razu, to zapisywał adres biedaczyny w notesie i po kilku dniach przychodził do potrzebującego. Oto co powiedział o Nim jego Kolega:
Pewnego dnia usiłował przekonać mnie do uczestniczenia w dziele miłosierdzia "Świętego Wincentego". Na przedstawiane przeze mnie trudności, że nie mam dość odwagi, by wejść do brudnych i cuchnących domów biedaków, gdzie mógłbym zarazić się jakimiś chorobami, z całą prostotą odpowiedział, iż nawiedzanie biednych jest nawiedzaniem samego Jezusa Chrystusa.
Frassati wspierał biednych także przez jałmużnę. Piotr choć pochodził z zamożnej rodziny był ubogi. Prawie wszystkie pieniądze które dostawał, przeznaczał na pomoc swoim przyjaciołom - ubogim. W Turynie, było dużo rodzin ubogich, więc Frassati często chodził pieszo lub jeździł tramwajami lub rowerem, choć miał swoje auto, zaś w pociągu jeździł trzecią klasą, by zaoszczędzić coś i Ich wesprzeć. Zdarzało się, że wracał do domu bez części garderoby, bo napotkał jakiegoś biedaka, który nie miał czym się okryć, więc oddawał mu marynarkę lub płaszcz.
Piotr Jerzy świetnie pływał, jeździł na rowerze, na nartach i konno. Jednak jego największą pasją była alpinistyka. żyjąc w pobliżu Alp często organizował wraz z koleżankami i kolegami, przez których był szczerze lubiany wyprawy na alpejskie szlaki, ściany i lodowce. Góry były dla niego wielką radością, miejscem gdzie kontemplował wielkość Stwórcy, gdzie zbliżał się do Boga. Nie wstydził się wiary. Często na górskim szlaku lub w pociągu rozpoczynał odmawiać na głos różaniec. Dołączali do niego towarzysze podróży. Widziano Go jak w czasie przejażdżki na koniu przystaje, zsiada z konia, w lewej ręce trzyma uzdę, a prawą ręką się żegna robiąc duży znak krzyża.
Frassati był zawsze pogodny i uśmiechnięty. Było w Nim coś co pociągało ludzi do Niego. Dlatego został nazwany przez przyjaciół Valanga di Vita to znaczy po włosku Lawina Życia.


Mariusz Rabczak SchP

Brak komentarzy: