4.14.2008

Hobby

Teksty o hobby historie zaczerpnięte z książki "Piotr Jerzy Frassati" autorstwa Ks. Antonio Cojazzi z 1930 r.



Piotr Jerzy serdecznie kochał prawdziwe piękno. Miał on pewien, sobie właściwy, sposób mówienia: - "O, jak mnie to cieszy!" Te słowa wyrażały uczucie jego najczystszej radości. Był on na pewno jednym z najpiękniejszych wzorów jasności życia i wesela duszy, jakie kiedykolwiek ludzkość miała przed sobą. s.55

Podczas wakacji w Pollone całe dnie przepędzał w ogrodzie; Już to uprawiając swój własny ogródek, już pomagając ogrodnikowi w jego pracy. Całymi godzinami kopał ziemię, podlewał kwiaty, a niejednokrotnie na słonecznym upale, z odkrytą głową, wykopywał motyką ziemniaki, lub woził na taczkach wielkie kosze jabłek. Niekiedy żartował, że jest bardziej wytrzymały aniżeli ogrodnik.
s.55

Ukochanie kwiatów odziedziczył Frassati po swej babuni Lindze Ametis, która czuła się najszczęśliwszą przebywając w ogrodzie.
Jako dziecko Piotr Jerzy z wielką radością odbywał z matką przechadzki, podczas których zbierał leśne kwiaty, rosnące wzdłuż brzegów potoku Oremo. s.56

Podczas uroczystości rodzinnych nigdy nie brakowało bukietu od Piotra Jerzego. W każde imieniny kogoś ze swych bliskich szedł do kwiaciarni w mieście i tam wybierał takie kwiaty, które solenizant najwięcej lubił. Będąc na wsi wstawał raniutko i zrywał w ogrodzie najpiękniejsze i najbardziej pachnące kwiaty, aby je - ułożone w piękny bukiet - umieścić na ołtarzu w kościele, gdzie przedtem ofiarował swoje modlitwy i swoje serce ukrytemu Zbawicielowi. Kiedy na wiosnę przysyłano z Pollone kosze kwiatów, prosił o pozwolenie, aby mógł wziąć z nich ile zechce dla siebie; oczywiście uzyskawszy to pozwolenie, przynosił olbrzymie bukiety do kościoła na Crocetta. To samo czynił będąc w Oropie.
Dla zyskania jednego fiołka alpejskiego gotów był odbyć forsowny całogodzinny marsz. Często zebrawszy piękną wiązankę rododendronów przywiązywał ją na plecaku. Z, przyjemnością wyszukiwał rosnących wśród mchów górskich małych, różnokolorowych kwiatków, o krótkiej łodyżce.
Z podobnym zamiłowaniem poszukiwał różnych minerałów, którymi żywo się interesował. Zajmowały go nawet odmiany zwykłych kamieni i często dźwigał je w woreczku, razem z młotkiem, używanym przy nauce mineralogii.
Kochając czyste piękno wpatrywał się z zachwytem w cuda przyrody. Firmament niebieski, wschody i zachody słońca, gra świateł i cieni, wzbudzały w nim podziw, którym dzielił się ze swym najbliższym otoczeniem Ileż to razy słyszano go wołającego z oddali donośnym głosem:
- "Mamo, pójdź prędzej, zobacz jak piękne jest teraz niebo, jaki cudny zachód, jakie dziwne chmury!..." s.56

Żywiołowa jego natura miała upodobanie we wszystkich sportach i grach. Już jako mały chłopiec z wielkim zamiłowaniem grał w piłkę nożną i jeździł na rowerze.
Podczas wycieczek odbywanych na rowerze, - o ile towarzyszyła mu w nich siostra, jego pierwsza towarzyszka sportu, - najtrudniejsze wjazdy i zjazdy przebywał pieszo, aby siostry nie narazić na niebezpieczeństwo; zaś, gdy był sam, nigdy z roweru nie zsiadał. Nieraz słyszano, jak pędząc na rowerze bardzo stromym zjazdem, pełnym głosem śpiewał, którą z ulubionych swoich pieśni.
Będąc jeszcze podrastającym chłopcem przejeżdżał na rowerze 87 kilometrów z Turynu do Pollone i z powrotem, nie okazując żadnego zmęczenia. Jednego razu matka przybywszy do domu wkrótce po jego przyjeździe, trochę już o niego niespokojna, spotkała go bynajmniej nieodpoczywającego po odbyciu utrudzającej wycieczki: z całą swobodą przechadzał się on po wielkiej sali, deklamując wyjątki z poematów Dantego.
Najmilsze chwile jednak przepędzał Piotr Jerzy nad morzem; zwłaszcza jeszcze jako dziecko i podrastający chłopiec, bo później wyższe studia nie pozwalały mu korzystać w pełni ze swobody wakacyjnej, a niewiele dni wolnych spędzał przeważnie w Pollone. s.57


Piękna była postać młodego Frassati'ego. Opalony od słońca, podobny był do posągu wykutego z brązu. Harmonijnie zbudowany, ręce miał silne, a kształtne, barki szerokie. Widok jego pięknej postaci przypominał posąg Apolla belwederskiego, ale w tym żywym obliczu nie było wyrazu zniewieściałości i martwoty posągu; z czarnych wielkich oczu pięknego młodzieńca tryskało życie, przejawiając się różnymi uczuciami: to promieniowała z nich słodycz i radość wewnętrzna, to surowość jakaś nieugięta, wyrażająca niezłomne postanowienie, to wreszcie beztroska wesołość, której towarzyszyły: błysk odsłonionych w śmiechu lśniących zębów, oraz głośne, a zaraźliwe dla otoczenia, gamy niezrównanego młodzieńczego śmiechu. Oczy Piotra Jerzego zawsze miały w sobie niezmierzoną głębię, mimo, że tak często pojawiały się w nich błyski radości i humoru. Nos miał Frassati wydatny, prawie orli, brodę i szczęki mocno rozwinięte, co nadawało jego twarzy męski wyraz silnej woli. s.57-58

Z jakąż radością ten zdrowy młodzieniec pływał w morzu przebijając się przez fale podczas burzy! Nie znając, co to lęk, z brawurą zanurzał się pod wodę, na największej głębi i z radosnym śmiechem wyrzucał na powierzchnię garść piasku pochwyconego z dna.
Uczył się jeździć łódką pod żaglem, czego wielką zwolenniczką była jego ciotka.
W Turynie często sam wiosłował na rzece i wspólnie z towarzyszami urządzał dalsze wycieczki wioślarskie.
Dla grona tych towarzyszów niezapomnianą jest ostatnia taka wycieczka, odbyta we wtorek 30 czerwca, t. j. na cztery dni przed śmiercią Frassati'ego.
Wśród zwykłej hałaśliwej wesołości i zwykłych żartów, Piotr Jerzy rzekł, iż odczuwa dotkliwy ból w łydkach i udach, ale śmiał się z tego, mówiąc, że ból ten na pewno jest skutkiem zatrucia muskułów w bezczynności i widocznie potrzeba mu wycieczki w góry... s.58

Wiele podniosłej radości dawał Frassati'emu widok arcydzieł malarstwa i rzeźby. Mistrzynią i kierowniczką w dziedzinie sztuki była dla Frassatiego jego matka, namiętnie rozmiłowana w malarstwie. Listy Piotra Jerzego wysyłane z podróży do różnych osób mówią nam ile zwiedził główniejszych miast we Włoszech Niemczech i Austrii; a wszędzie ze szczególnym upodobaniem oglądał zbiory artystyczne. Podkreślić trzeba, że ciekawiły go nie tylko muzea słynne po całym świecie, ale przejeżdżając nawet przez najmniejsze miasta zapytywał, czy istnieje tam muzeum Sztuk Pięknych, a jeśli istniało, zwiedzał je z wielkim zainteresowaniem.
Wszędzie kupował fotografie arcydzieł. Zbiory te pozostały w jego albumach w kolejnym porządku.
s.59



Kochał także poezję a w szczególności utwory Dantego.
Towarzysze i przyjaciele Piotra Jerzego pamiętają w jak podniosłym nastroju, a zarazem z jakiem zdumieniem słuchali, gdy w Rawennie na grobie wielkiego poety Jerzy deklamował całe jego pieśni.
W pokoju swoim, gdzie zwykle pracował, porozkładał Frassati kartki z przepisanymi przez siebie wyjątkami z różnych poematów Dantego, jak np.: "Dziewico Matko", i t p.
To upodobanie Piotra Jerzego w poezji jest tym bardziej godne uwagi, że wynikało tylko z jego wrodzonego kultu dla wszelkiego piękna i harmonii, bo podczas studiów nie miał czasu na długie rozczytywanie się w literaturze pięknej i nauce literatury zbytnio się nie oddawał.
Z wielkim zamiłowaniem uczęszczał do teatru na sztuki klasyczne. Był na kilku przedstawieniach arcydzieł Szekspira, Szyllera i Eschylos'a. Podczas przedstawienia "Hamleta" z uwagą śledził grę sławnych artystów i wrócił z teatru pełen entuzjazmu.
Jako dowód czystości uczuć świątobliwego młodzieńca, oraz jego silnej woli i stałości przekonań, służyć nam może to, że mając stale przy sobie bilet wolnego wstępu do wszystkich teatrów nie poszedł na żadne przedstawienie, jeśli nie wiedział, czy jest ono wartościowe pod względem treści i moralnej tendencji. Przy rozmowie o tej - godnej chrześcijanina - ostrożności siostra Frassati'ego wyrażała się żartobliwie, że w teatrze chciał bywać tylko na komediach dla panienek.

Brak komentarzy: